Rozdział I: Sojusz bez wyboru
Tom 782-Q był inżynierem planetarnym na stacji orbitalnej Harmonia, gdzie w wyniku decyzji Rady Kolonialnej został przydzielony do programu łączenia par na podstawie algorytmu genetycznego. W galaktyce, w której populacja drastycznie malała, związki były bardziej kalkulacją niż wyborem. Kiedy Dag 567-R została wskazana jako jego partnerka, Tom wiedział, że nic nie może zrobić.
Tom dorastał w rodzinie, która ceniła obowiązek ponad wszystko. Ojciec Toma, którego rzadko widywał z powodu jego licznych misji międzyplanetarnych, zwykł mawiać:
— Życie to nie symulacja. Trzeba zacisnąć zęby i działać.
W ich domu nie mówiło się o emocjach. Okazywanie słabości było uważane za stratę czasu, a szczęście traktowano jak luksus, na który nikt nie mógł sobie pozwolić. Tom dorastał w przekonaniu, że podstawową wartością jest twardość charakteru, a rodzina to instytucja, w której każdy ma swoje funkcje do wypełnienia.
Rada nie akceptowała sprzeciwu. W świecie kolonii, gdzie każdy zasób – w tym ludzie – był kontrolowany, indywidualne szczęście miało niewielkie znaczenie wobec dobra wspólnoty.
Ceremonia “parowania” Toma i Dag była czystą formalnością – wymiana genokodów, podpisanie elektronicznego kontraktu i zapewnienie Rady, że będą współpracować w celu stabilizacji populacji. Od początku czuł, że to błąd. Dag wydawała się bardziej zainteresowana korzyściami materialnymi, jakie przynosiła ich unia, niż samą ideą związku.
Tego dnia, w cieniu ceremonii, przypadały urodziny ojca Toma, Georga 781-P. Nikt jednak o tym nie wspomniał. George, zgodnie z tradycją rodziny, nie przypominał o swoim święcie – uważał to za zbyt „sentymentalny gest”. Tom wiedział o tej dacie, ale postanowił milczeć.
„Nie jest to czas na prywatne sprawy” – pomyślał, gdy składał przysięgę, patrząc na Dag z mieszaniną rezygnacji i chłodnej akceptacji.
Na ceremonii było też rodzeństwo Toma, starsza zaledwie o rok, siostra – Mon 781-S. To kobieta, która całe życie kierowała się jednym hasłem: „Najważniejsze są geny i rodzina.” Dla niej wszystko, co pochodzi z „jej” krwi, ma wartość absolutną, a konflikty czy problemy wewnątrz rodziny są tylko chwilowymi przeszkodami, które „same się rozwiążą”. Mon jest wieczną optymistką, a swoją postawą unika wchodzenia głębiej w problemy.
Na ślubie Toma chciała wierzyć, że jej brat jest zakochany, a to wydarzenie będzie początkiem długiego, szczęśliwego życia młodej pary. Nawet kiedy widać było, że Tom i Dag nie są w pełni przekonani do siebie nawzajem, Mon powtarzała z uporem:
— Miłość przychodzi z czasem. Reszta się ułoży.
Po latach wspomina, że czuła się wtedy jak na przedstawieniu.
Pi 900-Q młodszy brat Toma o 23 lata, w dniu jego ślubu miał zaledwie pięć lat. Jego wspomnienia z tamtego dnia są ulotne i fragmentaryczne. Najbardziej zapamiętał ustawianie się ludzi w kolejce do składania życzeń przed świątynią kolonii oraz to, jak wszyscy dorośli znikali w długich rozmowach, a on grał w kapsle z jakimiś innymi dziećmi, nie do końca wiedząc, dlaczego ten dzień był taki wyjątkowy.
Dorastając, Pi wyrósł na sympatycznego i wyluzowanego mężczyznę, którego więź z Tomem była bardziej kumpelska niż braterska, głównie z powodu dużej różnicy wieku. Starał się wesprzeć brata, choć robił to w swoim lekkim, nieco naiwnym stylu:
— Stary, grunt to spokój. Czasem ludzie są jak kapsle – nie zawsze trafiają tam, gdzie by chcieli.
Pi był też jedynym członkiem rodziny, który zawsze z luzem rozmawiał z córką Toma, choć nie miało to większego znaczenia jeśli chodzi o zbliżenie Apo do rodziny jej ojca.
Na ślubie była też młodsza siostra Toma, Bla 890-R.
Bla, była zawsze osobą pragmatyczną, skupioną na swoim życiu. W roku ślubu brata urodziła swojego pierwszego syna i większość uwagi poświęcała nowej roli matki. Z tego powodu jej zaangażowanie w wydarzenia związane ze ślubem było ograniczone, ale od początku miała negatywne nastawienie do Dag. Komentowała to bez ogródek:
— Dag to typ osoby, która zawsze najpierw pomyśli, co dla niej wygodne, a potem ewentualnie spojrzy na innych. Jeśli Tom chce się w to pakować, to jego sprawa, ale ja nie będę udawać, że ją lubię.
Rozdział II: Mechaniczne lata
Pierwszy rok ich związku przypominał chłodny układ między dwoma obcymi bytami. Dag unikała Toma zarówno w przestrzeni mieszkalnej, jak i w wirtualnej symulacji, gdzie większość par budowała swoje więzi. Z czasem stało się jasne, że relacja między nimi to jedynie fasada.
Tom próbował znaleźć sens w ich związku, ale Dag była nieprzejednana. Twierdziła, że jej “system emocjonalny” jest uszkodzony – wymówka, którą wykorzystywała do unikania jakiejkolwiek bliskości. Ich wspólne życie stało się jałowe: bez rozmów, bez gestów czułości, bez wspólnych planów.
Tom nawet nie próbował wyjaśnić własnej rodzinie, że od samego początku czuł się w tym związku obco. Wyniósł z domu przekonanie, że swoje problemy należy rozwiązywać samemu – milcząc, bez narzekania, by nie obarczać innych własnym ciężarem.
Jego relacje ograniczały się do standardowych transmisji holograficznych, które były bardziej formalnością niż prawdziwym kontaktem. W jego raportach dominowały suche fakty: szczegóły dotyczące terraformacji, sukcesy projektów oraz lakoniczne wzmianki o życiu osobistym.
Podczas rozmów holograficznych z rodziną rzadko wspominał o problemach. Gdy matka pytała, jak się układa z Dag, odpowiadał krótko:
— Wszystko w porządku.
Z czasem jego rodzina przestała zadawać pytania. Przywykli do chłodu i dystansu, który sami mu wpoili.
Po siedmiu latach, kiedy Rada zaczęła wymagać potomstwa, Tom podjął decyzję. Dziecko było jego jedyną szansą na stworzenie czegoś wartościowego w tym martwym związku. Dag opierała się pomysłowi, wynajdując kolejne “awarie ciała” i “niestabilności hormonalne”. Jednak presja Rady i determinacja Toma doprowadziły do narodzin Apo – dziewczynki, która miała być ich wspólną przyszłością.
Rozdział III: Dziecko kolonii
Apo dorastała w izolacji, pod ścisłym nadzorem Dag, która trzymała ją z dala od emocji i samodzielności. Tom obserwował, jak córka staje się przedłużeniem matki – posłuszną, lecz pozbawioną własnej woli.
Atmosfera w ich przestrzeni życiowej przypominała chłodne wnętrza stacji kosmicznej – sterylną, pozbawioną ciepła i prawdziwych więzi. Apo nigdy nie widziała, by rodzice okazali sobie czułość. Nie znała zapachu wspólnego posiłku, śmiechu czy nawet drobnych sporów, które mogłyby świadczyć o istnieniu życia w tym związku.
Rozdział IV: Ucieczka z cienia
Po 25 latach Tom podjął decyzję, której bał się od dawna – zażądał rozłączenia. W kolonii rozwody były rzadkością i postrzegano je jako przejaw buntu wobec systemu. Dag, pozbawiona wsparcia Toma, wpadła w furię. Nastawiła Apo przeciwko ojcu, przekonując ją, że jego odejście jest zdradą rodziny i obowiązków wobec kolonii.
Apo, wychowana w przekonaniu, że każdy członek rodziny ma swoją funkcję, odrzuciła Toma. Ich kontakt ograniczył się do kilku dat ustalonych przez system: obchodów Dnia Opiekuna, transmisji na urodziny i świątecznych wiadomości, które brzmiały bardziej jak komunikaty systemowe niż słowa córki.
Tom, mimo wszystko, próbował dotrzeć do Apo. Pisał jej wiadomości, nagrywał holofilmy, w których tłumaczył swoją decyzję. Ale Apo pozostała zamknięta, lojalna wobec matki i obojętna na jego próby.
W dniu rozwodu Tom przypomniał sobie o tamtym ślubie sprzed lat. O ceremonii, w której ani przez chwilę nie poczuł się szczęśliwy. I o tym, że w tym samym czasie ojciec, jeden z niewielu ludzi, których naprawdę szanował, spędził swoje urodziny w milczeniu, nie otrzymując nawet życzeń.
— Może tak miało być — pomyślał. — Może w naszej rodzinie szczęście nigdy nie było priorytetem.
Tom, teraz już po rozwodzie i w nowym związku, czasem wraca myślami do dnia swojego niefortunnego ślubu z Dag, dnia, który wspomina jako jednego z najgorszych w swoim życiu.
W przeciwieństwie do tego, co powinno być najpiękniejszym dniem dla młodej pary, ślub Toma był pełen napięcia, obowiązków i poczucia, że robi coś wbrew sobie. Już wtedy wiedział, że nie kocha Dag, ale presja społeczeństwa, oczekiwania rodziny i poczucie odpowiedzialności zepchnęły jego własne potrzeby na margines.
W dniu ślubu Tom był jedną z niewielu osób, które nie piły alkoholu. Nie dlatego, że był abstynentem, ale dlatego, że zgodził się pełnić rolę kierowcy, odwożąc gości po uroczystości. Z perspektywy czasu uważa to za kolejny symbol tego, jak od początku ich małżeństwo opierało się bardziej na jego poświęceniach niż wzajemnym wsparciu.
Wspomina, jak odwoził jedną z ciotek, która cały czas powtarzała:
— Ach, Tom, taki porządny chłopak z ciebie, obyś był równie dobrym mężem!
Zatrzymał się na poboczu, by chwilę ochłonąć, patrząc na nocne niebo, w którym migotały gwiazdy. W tamtym momencie poczuł, że coś się w nim zapada – jakby jakaś część jego samego wiedziała, że to życie, w które wchodzi, nie będzie jego własnym.
Po całym dniu pełnym obowiązków i udawania radości, Tom i Dag wrócili do wynajętego pokoju w pensjonacie. Nie było żadnej intymności, żadnej rozmowy o tym, co ich czeka w przyszłości. Tom próbował nawiązać kontakt, ale Dag, zmęczona i zdystansowana, szybko zasnęła, pozostawiając go samego z jego myślami.
Leżał obok niej w ciemności, patrząc na sufit i czując, jak pustka tego dnia wypełnia każdą cząstkę jego duszy.
— Już wtedy wiedziałem — mówi teraz — że to nie będzie małżeństwo oparte na miłości czy bliskości.
Nie było zbliżenia, ani tego fizycznego, ani emocjonalnego. Zamiast tego Tom spędził noc, analizując swoje życie i zastanawiając się, dlaczego pozwolił, by doszło do tego ślubu.
Rozdział V: Nowa orbita
Po rozłączeniu z Dag Tom opuścił stację Harmonia i przeniósł się na planetę Wenora-3, gdzie spotkał Mag 492-P – kobietę, którą kochał wiele lat temu, zanim algorytm Rady rozdzielił ich drogi. Mag również miała za sobą nieudane małżeństwo, ale utrzymywała poprawne relacje z byłym partnerem i zgodnie z zasadami kolonii wychowywali dwójkę dzieci.
Dzięki Mag Tom odnalazł szczęście, którego brakowało mu przez lata. Jej ciepło, empatia i zdolność do budowania relacji były dla niego czymś nowym – czymś, czego nigdy nie doświadczył w swoim poprzednim związku.
Rozdział VI: Cienie przeszłości
Mimo nowego życia, Tom nie mógł uwolnić się od poczucia straty. Apo była dla niego zamkniętym światem – chłodnym, nieprzejednanym i lojalnym wobec matki. Każda wiadomość od niej przypominała komunikat automatycznego systemu – formalna, bezosobowa, pozbawiona emocji.
W wieczory, kiedy Tom patrzył na holograficzne nagrania Apo z dzieciństwa, czuł ciężar porażki. Wiedział, że jego szanse na odbudowanie relacji z córką są znikome.
Epilog
W galaktyce, gdzie wszystko było sterowane algorytmami i obowiązkiem wobec kolonii, Tom nauczył się jednego: nawet w najbardziej zaawansowanym systemie technologicznym miłość pozostaje czymś, czego nie można zaprogramować.
Choć teraz miał życie, o którym zawsze marzył, cień przeszłości wciąż towarzyszył mu w podróżach międzygwiezdnych – przypomnienie, że nie każdą stratę można naprawić.